

Wreszcie założyłam konto. Uprzednio przewąchiwałam podręczniki manipulacji, będąc świadoma, że szkolne najwyżej urabiają w sztuce spospoliciałej rozmowy. Do tego dorzuciłam słowniki służące zwykle za ciężarki taty, niczym w wielu innych polskich rodzinach.
Pierwsze zaproszenie wysyła Dżesika. Przybieram postać studenta, wszechmogącego herosa marketingu. Wspominam więc o optymalizacji media planu z naciskiem na pozycjonowanie przy użyciu hasztagów. Oczarowana moim nowoczesnym słownictwem daje sobie wcisnąć środek przeciwko zaparciom. Deklaruję skuteczność.
Zdecydowanie na czacie przyciągam uwagę samotnych, przerobionych zgrabnie na singli.
Jako 35-latek zachwalam aparycję Krystyny. Zdrobnienia, wyszukane epitety przechodzą w hiperbole oraz aluzje, które rozbudzają jej wyobraźnię. Podobno nie spotkała nigdy równie przenikliwego mężczyzny. Z tej racji zamierza długo mnie wspominać.
Pisze lubawianka. Żali się: “Pies i woda ściekają, upiekłam kuch. Absztyfikant ino potrzebny”. Toć jo! Przypomina mi dzieciństwo wśród hektarów pól. Propozycję szneki z glancem odrzucam w ten sposób, iż jeszcze ma nadzieję.
Trudno uwierzyć – wszystkie wzdychają. Z przerażeniem odkładam laptopa. Dziwię się, że tak potężna broń jak język jest wciąż legalna!
Julia, Gimnazjum nr 9
